AKCJA ODBICIA WIĘŹNIÓW Z RĄK NKWD i UB W ŁOWICZU 8.03.1945

 

 

Cyfra to znak, specjalny rodzaj znaku, stanowiący nierozerwalny komplet. Komplet ten umożliwia w naszym systemie dziesiętnym zapisanie każdej liczby, dowolnej wielkości. Tyle tylko, że aby zapisać każdą – komplet musi być pełny, musi być w nim dziesięć cyfr. Ale „Cyfra” to żywy, młody człowiek, jeden z nierozerwalnej braterskiej grupy łowickich „Szarych Szeregów”. Ten „Cyfra” został aresztowany. Komplet został rozbity. Komplet, a więc wszyscy pozostali chłopcy musieli tym żyć, musieli pragnąć jego uwolnienia.

Była wiosna 1945 roku. „Szare Szeregi” zostały już rozwiązane. Ale każdy członek tej organizacji był zarazem żołnierzem Armii Krajowej. Miał więc głęboko w sercu słowa ostatniego rozkazu Komendanta Głównego AK Generała Leopolda Okulickiego. Mówiły one: „Żołnierze Armii Krajowej! Daję Wam ostatni rozkaz. Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości państwa polskiego i ochrony ludności polskiej przed zagładą […] w tym działaniu każdy z Was musi być dla siebie dowódcą. ..”

Dla łowickich chłopców wszystko było jasne: każdy z nich był wychowywany na „Człowieka – obywatela – żołnierza”. Każdy więc będzie tej przyszłej Niepodległej potrzebny. Każdy więc musi swą działalność prowadzić w duchu odzyskania pełnej niepodległości. Jeden z nich został aresztowany, a więc jeden z tej ludności, którą mają chronić jest zagrożony zagładą; fakty wokoło i krążące informacje mówią bowiem, że ci aresztowani mają być wywiezieni na Sybir, stamtąd rzadko się wraca.

A więc wszystko jest jasne. Trzeba go odbić.

„Szare Szeregi” wychowywały się „w duchu braterstwa i służby” (Aleksander Kamiński „Kamienie na szaniec”). Wśród wszystkich bohaterskich akcji: zamachów na kierowników terroru, wysadzania torów czy mostów, akcje odbicia więźniów miały moralnie najwyższą rangę: wśród nich zrodzona w sercu wspaniałego „Zośki” – Akcja pod Arsenałem. Tam „Rudy”, tu „Cyfra”. Wszystko jest oczywiste…

Lecz jednak nie wszystko. Wprawdzie wtedy okupant niemiecki, teraz sowiecki, ale dziś więzienia pilnują Polacy, administrację stanowią Polacy – nikt im nie zagląda w sumienie – to sprawa Boga. Przed Janem Kopałką, komendantem rozwiązanych formalnie łowickich „Szarych Szeregów” stanął problem nie lada. Męczył się i opracował akcję tak, aby nikt w niej nie poległ, ani ze strony atakujących, ani więźniów, ani – co w tym przypadku istotne – ze strony obsługi więzienia. Opracował. Pomęczył się. Ale poszczęścił Bóg. Nie zginął nikt.

Książka opowie, jak to się stało, ilu zostało uwolnionych – nie moja to rzecz. Dla mnie zostaje sprawa druga: ile przeżyli potem uczestnicy akcji ścigani, niektórzy więzieni, skazywani, niektórzy przeżywający inaczej liczący się czas w celach śmierci – z wyrokiem. Ile przeżyli na wolności: jedni nie aresztowani, skazani na życie zdelegalizowane, inni po uwolnieniu mając pozamykane ścieżki normalnego życia. Ile wreszcie przeżyły ich rodziny.

I dla mnie pozostaje najdziwniejsza sprawa, że ci, którzy przeżyli, stanowią ciągle nierozerwalny „komplet”, że żyją pogodnie, że się umieją uśmiechać do wolnej Polski.

 

Przewodniczący Rady Ochrony Pamięci

Walki i Męczeństwa

hm. Stanisław Broniewski „Orsza”

Naczelnik SZARYCH SZEREGÓW

 

 

„Harcerz w każdym widzi bliźniego, a za brata uważa każdego innego harcerza”

Minęło wiele lat od czasu, gdy podjęliśmy decyzję – uwolnić „Cyfrę”. W marcowy mroźny wieczór wyruszyliśmy z bronią na łowickie więzienie. Bez jednego strzału, bez ofiar i rannych rozpuściliśmy aresztowanych Akowców. Ponad 70 osób odzyskało wolność. Wielu z Was, a także Wasi bliscy zapłacili drogo za ten zryw. Składam hołd Matkom, Rodzinom i wszystkim, którzy przeszli przez śledztwo i więzienie.

 

Drogi nasze rozeszły się, ale jest coś, co nas połączyło – więzią tak mocną – której nic nie potrafi rozerwać. To właśnie ten mroźny zmierzch 8 marca 1945 r.

Drodzy Druhowie – jestem rad, że do dziś pozostaliście wierni Braterstwu i Służbie.

Dziękuję Wam wszystkim za to opracowanie.

hm. Jan Kopałka „Antek”

Komendant „Roju ŁOZA w Ulu Puszcza”

 

 

 

 

 

„Cyfra” i jego koledzy

 

Ostatnie półrocze niemieckiej okupacji w Polsce było dla Grup Szturmowych (GS) Łowickich Szarych Szeregów, a szczególnie dla jej kadry okresem bardzo aktywnej pracy . Harówka rozpoczęła się już w lipcu. Wymienię tylko niektóre z zajęć, jakie nas obowiązywały.

- Wielka Dywersja – szkolenie

- Szkoła Niższych Dowódców – szkolenie wojskowe

- Kurs podharcmistrzowski – „Szkoła za lasem”

- Komplety, kontynuujące naszą naukę z zakresu szkoły średniej

Niezależnie od wymienionych szkoleń obowiązywały nas zbiórki własnych drużyn oraz: - Kominki harcerskie z gawędą, czasem z dyskusją, urządzane dość często przez Komendanta Hufca, Jana Kopałkę, ps. „Antek”, „Żar”, „Hanka”. (Wiadomo, że w domu rodzinnym też mieliśmy ustalony zakres niezbędnych obowiązków.)

 

Kadrę GS Łowickich Szarych Szeregów w sierpniu 1944. Stanowili:

„Bokser” – Edward Ciesielski

„Bohun” – Henryk Garstka

„Cyfra” – Zbigniew Feret

„Gryf” – Kazimierz Chmielewski

„Jeż” – Eugeniusz Nowakowski

„Szafa” – Stanisław Burian

„Wędzidło” – Marian Szymański

„Więciądz” – Jerzy Miecznikowski

„Zakała” – Stanisław Szymański

 

Chłopcy ci niejako z konieczności często się ze sobą spotykali, rozmawiali, dyskutowali. Coraz lepiej się poznawali, nawiązywali bliższe znajomości, przyjaźnie. Oczywiście, nie obyło się tu również bez pewnej rywalizacji, każdy chciał być lepszy, może ważniejszy od drugiego. Czasami miała nawet miejsce swoista, niemal dziecinna zazdrość, bo np. na zajęciach z łączności któryś został pochwalony przez wykładowcę, innemu powierzono przeniesienie  „Stena” (któż z nas w początkach o tym nie marzył) z magazynu do lokalu, gdzie miał się odbyć wykład o broni (pistolety maszynowe), a któremuś trafiła się wyjątkowa gratka, bo udało mu się „załapać” na jakąś akcję itp.

 

Zespół jednak stale dorastał, stawał się bardziej zgrany, koleżeński. Każdy z nas intensywniej, niż to w życiu pokojowym bywa kształtował w sobie odwagę, przełamywał strach i szereg własnych słabości. Wspólnie dorastaliśmy do takich pojęć, jak służba, ofiara, walka z wrogiem, obrana życia, poświęcenie. Niejeden z nas w trakcie owej ewolucji psychicznej zaczynał rozumieć, co znaczy śmierć, z którą należało się  liczyć jako z wypadkową walki z wrogiem.

 

„Cyfra” nie miał wśród kolegów takiego jednego przyjaciela od serca, jak „Wędzidło” i „Więciądz”, którzy jeden bez drugiego nie wyobrażali sobie dalszego życia. „Cyfra” był jednak lubiany przez cały ten zespół a jeszcze bardziej ceniony. Był najbardziej z całej grupy dojrzały. Zapytany o jakiś problem odpowiadał po pewny namyśle krótko, ale bardzo rzeczowo. Jego powściągliwość, małomówność, a nawet delikatny dystans wobec wszystkiego i wszystkich był wyrazem jego dojrzałości wewnętrznej.  Kiedyś na jednej z odpraw żalił się przed „Antkiem”, że jego drużyna jest w rozsypce i to już od aresztowania poprzedniego komendanta hufca „Okrzei”. „Antek” odpowiedział krótko. Pomyślimy o tym. Nie wiem, dlaczego od tej chwili prawie wszyscy uważaliśmy go za przyszłego zastępcę „Antka”, do czego oficjalnie nigdy nie doszło.

 

Jakże różne bywają losy ludzkie. Ich różnorodność odnosi się zarówno w stosunku do poszczególnych osób, jak również do całych grup, zespołów.

 

Łowickie GS Szarych Szeregów były tego przykładem. W okresie, kiedy zryw heroicznej Warszawy na skutek braku pomocy sojuszników został krwawo złamany, kiedy okupant niemiecki palił dom po domu w tejże Warszawie, kiedy władza Polski Lubelskiej rozpoczęła frontalny atak na AK, kiedy wreszcie nasiliły się bezpodstawne aresztowania i deportacje do ZSRR, Łowickie GS Szarych Szeregów były w swym szczytowym punkcie rozwoju. Dwie pierwsze klasy Szkoły Niższych Dowódców złożyły z bardzo dobrymi wynikami egzaminy końcowe. Dwie następne kontynuowały dalszą naukę. Sześciu drużynowych ukończyło kurs – „szkoła za lasem”, uzyskując stopnie podharcmistrzowskie. Oddział stale się dozbrajał, a jego członkowie wciąż wierzyli, że zachodni sojusznicy Polsce pomogą.

 

Wydany 19 stycznia 1945 r. rozkaz dowódcy Armii Krajowej, gen. Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka” o jej rozwiązaniu dotarł do Łowicza, według relacji komendanta obwodu „Łyska” mjr. ppłk. Lucjana Zielińskiego – „Lana”, około 21 – 22 stycznia 1945 r.

 

Kadrze Łowickich Szarych Szeregów treść ww. rozkazu przekazał do wiadomości komendant hufca „Antek” – Jan Kopałka na ostatniej, oficjalnej odprawie Kadry Szarych Szeregów „Roju Łoza” w początkach lutego 1945 r. Uczestnicy odprawy, podobnie jak w wielu innych oddziałach i środowiskach rozkazu tego nie przyjęli z entuzjazmem. Inaczej wyobrażali sobie tę chwilę. Chłopcy byli wyraźnie rozgoryczeni. Zawiedli ich „zachodni sojusznicy”. Świadomość smutnych zdarzeń na wschodnich rubieżach II Rzeczypospolitej, gdzie bardzo często uczestnik wielu głośnych akcji, bohater wielu potyczek czy walk dowiadywał się nagle, że jest „zaplutym karłem reakcji” lub co gorsze współpracownikiem Gestapo albo po prostu zdrajcą, stworzyła motywację do zrodzenia się nowych postaw światopoglądowych, niestety wrogich wobec powstałego, nowego systemu władzy, który początkowo miął bardzo wiele wspólnego z pojęciem polskiego patriotyzmu.

 

„Antek” usiłował z chłopcami nieco dyskutować na temat treści ww. rozkazu gen. Okulickiego, ale dyskusja wyraźnie się nie kleiła. W końcu odprawy ustalono:

„Broń dobrze ukryć!

Włączyć się w nurt życia społecznego!

Realizować program Szarych Szeregów – „Pojutrze”

Szczególny akcent położyć na naukę”

Przed końcową zbiórką „Antek” apelował do zebranych, aby każdy sam jeszcze raz przemyślał, zanalizował rozkaz gen. Okulickiego. Potem to już tylko zbiórka w szeregu, raport i podziękowanie każdemu chłopcu osobno przez „Antka” za współpracę dla dobrej sprawy.

- Baczność!

- Czuwaj!

- Czu-waj! – odpowiedzieliśmy ostatni raz w tamtych okolicznościach.

- Myślę, że się jeszcze spotkamy, bo na razie nie wyjeżdżam z Łowicza – powiedział „Antek”, odchodząc.

 

 

Ważą się losy

 

W kilka dni po aresztowaniu „Cyfry”, kiedy usilne starania matki „Cyfry” o zwolnienie syna nie dały żadnego rezultatu, kiedy fakty i krążące informacje mówiły, że również i ci aresztowani będą wywiezieni na Sybir, pojawił się wśród ścisłego grona kadry Szarych Szeregów „Łozy” pomysł uwolnienia go siłą. Myśl tę podsunął „Gryf”. Inicjatywę jego poparli „Więciądz” i „Wędzidło”.

 

W jednym z pierwszych dni marca 1945 r. „Gryf”, „Więciądz” i „Wędzidło” przedstawili komendantowi „Łozy” – „Antkowi” propozycję przeprowadzenia akcji w celu uwolnienia „Cyfry”.

 

„Antek” zaakceptował pomysł. Decyzję swą uzależnił od tego, czy akcja będzie dobrze przygotowana. Ocenę jej przygotowania pozostawił sobie. Zgodził się natomiast zaraz przystąpić do przygotowywania tejże akcji.

 

Już podczas tego pierwszego spotkania – odprawy wszyscy zebrani zapoznali się ze sporządzonym pospiesznie przez „Wędzidło” planem więzienia. [„Wędzidło” – Marian Szymański, aresztowany w kwietniu 1943 r. przez Gestapo, przebywał w tym więzieniu około 4 miesięcy. Był więc dość dobrze zorientowany w usytuowaniu budynku więziennego, podwórka, zaplecza gospodarczego, ilości zamykanych drzwi, kto dysponował kluczami, liczby wystawianych posterunków, jak przebiegała służba dla funkcjonariuszy więziennych itd.] „Wędzidło” przekazał następnie wszystkie znane mu wiadomości i zwyczaje panujące dawniej w tym więzieniu. Dotyczyły one ilości służby więziennej podczas dyżuru dziennego i nocnego, liczby zamykanych krat (drzwi), kto ma od nich klucze, o której godzinie i jak przebiegają apele i wiele innych szczegółów.

 

Następnie „Antek” przydzielił każdemu z trójki odpowiednie zadanie do zrealizowania i zrelacjonowania tego na wyznaczonej za dwa dni odprawie.

 

„Wędzidło” zobowiązany był do ponownego sporządzenia dokładnego planu więzienia oraz w miarę możliwości sprawdzenia, na ile posiadane wiadomości są aktualne. „Więciądz” miłą prześledzić połączenie telefoniczne więzienia z miastem oraz wybrać i wskazać miejsce do łatwego przerwania go. To więc przyjęto za podstawę dalszego planu. Zdecydowano też sporządzić pismo, które byłoby podstawą do zatrzymania „aresztowanych” w więzieniu.

 

 

W oczekiwaniu na decyzję

 

Zgodnie z ustaleniami w drugiej odprawie przed akcją uczestniczyli: „Antek”, „Więciądz”, „Gryf”, „Wędzidło” oraz „Jeż”. Wtedy właśnie z ust komendanta „Łozy” – Antka padły słowa: - Odbijamy! Termin akcji wyznaczam na dzień 6 marca godz. 18.00. Dowodzę osobiście, moim pierwszym zastępcą będzie „Wędzidło”, drugim „Więciądz”. Potwierdzenie ważności terminu akcji sprawdzą w dniu 6 marca w godz. 11.00 – 13.00 u „Gryfa”: „Wędzidło”, „Więciądz”, „Jeż”. A więc – decyzja zapadła.

 

Na tejże odprawie zatwierdzono plan akcji. Ustalono: oddział biorący bezpośredni udział w akcji musi liczyć 9 osób. Najtrudniejszą rolę powierzono grupie – „atak” – składającej się z pięciu osób. Piątka ta ma podstępem dostać się poza bramę więzienną, rozbroić strażnika, pełniącego służbę przy bramie od wewnątrz, opanować wartownię, „zdjąć” dwóch następnych funkcjonariuszy więziennych pełniących warty: jednego przy pierwszej kracie, drugiego na tzw. „bocianie”. W następnej kolejności opanować główny budynek więzienny.

 

Do grupy „ubezpieczenie” przydzielono 4 uczestników. Trzech spośród tej czwórki miało w chwili udanego wejścia grupy „atak” poza bramę więzienną sterroryzować i rozbroić strażnika, stojącego na warcie przed gmachem więziennym od strony północnej. Jeden z trójki  miał założyć kożuch rozbrojonego strażnika i pełnić rolę wartownika. Drugi miał ubezpieczać go z pewnej odległości. Trzeci, po doprowadzeniu rozbrojonego funkcjonariusza do wnętrza więzienia, będzie wspomagał piątkę atakujących. Ostatni uczestnik ubezpieczenia musi niepostrzeżenie zająć stanowisko w pobliżu „bociana” po stronie południowej więzienia, przed lub równocześnie z rozpoczęciem akcji przez grupę „atak”. Ma on następnie nie dopuścić do zaalarmowania kogokolwiek z zewnątrz przez strażnika, mającego służbę wartowniczą na „bocianie”. Do jego obowiązków będzie również należała ewentualnie pomoc przy sterroryzowaniu i rozbrojeniu strażnika z „bociana” oraz ubezpieczenie wycofującej się grupy „ataku”, w razie jakichś nieprzewidzianych okoliczności i całkowitego niepowodzenia akcji. Ubezpieczający ten ma sam dojść na miejsce akcji.

 

Ustalono też, ze do akcji potrzebna będzie następująca broń: „atak” – trzy pistolety maszynowe, jeden pistolet typu „parabellum” oraz jeden karabin typu „Mauser”; „ubezpieczenie” od strony północnej to : broń krótka – trzy pistolety; ubezpieczający od strony południowej – jeden pistole maszynowy. Broń tę zdecydowano po akcji złożyć w magazynie u Edka Horbaczewskiego „Pająka”.

 

Uzgodniono, że uczestnicy akcji złożą swoje dowody osobiste (legitymacje) „Antkowi”, który je przekaże do przechowania – na czas trwania akcji – sobie tylko znanej osobie.

 

Na zakończenie dowódca akcji „Antek” próbował niejako uczulić zebranych na pewne momenty przyszłej akcji. Po wejściu za bramę – zaskoczyć przeciwnika, szybko opanować wartownię. Trzeba być cały czas czujnym, może w pewnym sensie chytrym, przebiegłym, nie dać się nikomu zaskoczyć.

 

 

Przed akcją

 

Szósty marca nie był dniem akcji. Przełożono ją na dzień ósmego marca na godz. 19.00. Przyczyna nie była znana uczestnikom. Dziś też nie można autorytatywnie stwierdzić, co było powodem jej przesunięcia. Przypuszcza się, że mogły o tym decydować następujące fakty: albo nie załatwiono jeszcze dla „Cyfry” kenkarty, albo „Antkowi” nie udało się jeszcze powiadomić o planowanej akcji byłej Komendy AK w Łowiczu.

 

8 marca, godz. 18.00 – zbiórka u „Więciądza”. W pokoju półmrok. Pali się tylko jedna świeca. Siedmiu szaro szeregowców siedzi wokół stołu. Obok stołu stoi Komendant „Łozy” – „Antek”, który sprawdza przygotowanie grupy do akcji.  Pyta na wyrywki, co który ma robić i kiedy? Po pewnym czasie robi to samo, ale w kolejności, jaka faktycznie miała mieć miejsce w czasie akcji, kto zaczyna, kto następny? Co robi? Gdzie? Itd.

 

Następnie „Antek” powtarza trzykrotnie:

- Uwalniamy „Cyfrę” bez jednego wystrzału. Użycie broni dozwolone wyłącznie w obronie życia. Akcją dowodzę osobiście. W miejscu, gdzie mnie zabraknie, dowodzi „Wędzidło”. Jeżeli zabraknie mnie i „Wędzidły” rozpoczęte zadania kończy „Więciądz”. Akcja musi się udać! Rozpoczyna ją „Więciądz” z „Wędzidłem” uszkodzeniem połączenia telefonicznego. Sygnałem dla nich będzie moje przejście skwerku przy alei Sienkiewicza ze strony północnej na południową. Wychodzę stąd pierwszy, po 2 minutach wychodzi reszta grupy „ataku”, po następnych 2 minutach wychodzi „ubezpieczenie”, które na miejsce akcji dochodzi od ul. Stanisławskiego.

Następnie „Antek” spojrzał na zegarek. To już czas. Wziął z komody krucyfiks i dał każdemu do ucałowania.

- W imię Boże, ruszamy! – rzekł na zakończenie.

MAŁY ARSENAŁ

Barbara Wiśniewska

Audycja Studia Reportażu i Dokumentu Radia Łódź (2009)

 

 

 

GDY PRZYJDZIE ODPOWIEDNI MOMENT…

reżyseria Przemek Śmigiel, zdjęcia Mateusz Sibik, Jakub Górajek, muzyka LAO CHE

producent TEN FILM STUDIO na zlecenie Urzędu Miasta Łowicza (2007)

 

 


 

[wkrótce]

 

OSTATNI ROZKAZ

reżyseria, scenariusz, produkcja Władysław Gołaszewski, zdjęcia Henryk Janas, fortepian Włodzimierz Nahorny

producent MAGIC Spółka z o.o. na zlecenie TVP 2 (1996)

 

 

70. ROCZNICA ODBICIA WIĘŹNIÓW Z RĄK NKWD i UB W ŁOWICZU - 8 MARCA 2015 – ŁOWICZ, 9 MARCA 2015

W obchodach 70. rocznicy  Małego Arsenału uczestniczyli Stefan Wysocki ‘Ignac’ oraz władze miasta reprezentowane przez Burmistrza Pana Krzysztofa Jana Kalińskiego i Radnych Miasta Łowicza. Obecni byli również Kombatanci, Rodziny uczestników akcji oraz harcerki i harcerze.